Spełnione marzenie:
Wiedeńczyk opiekuje się rannymi zwierzętami w Ekwadorze
Bojan Ferkovic z Wiednia spełnił swoje marzenie w centrum ratowania zwierząt w Ekwadorze.
"Chciałem podróżować gdzieś, gdzie mógłbym pomagać i pracować ze zwierzętami", mówi Bojan Ferkovic. W końcu znalazł to, czego szukał w Ekwadorze, gdzie kilka lat temu zaostrzono restrykcje dotyczące handlu zwierzętami i ich hodowli. Centrum ratowania zwierząt "amaZOOnico", założone w 1993 roku, znajduje się około czterech godzin jazdy na południowy wschód od stolicy Quito, u wrót amazońskiego lasu deszczowego. Ośrodek opiekuje się arami i innymi papugami, płaszczami, tukanami, żółwiami, tapirami, kajmanami i różnymi gatunkami małp na obszarze około pięciu hektarów. Zostały one znalezione ranne, pochodzą z laboratoriów eksperymentalnych lub były przedmiotem nielegalnego handlu.
Centrum ratunkowe dla dzikich zwierząt jest finansowane wyłącznie z darowizn. Centrum opiera się również na pracy wolontariuszy, takich jak Bojan Ferkovic. Jego dzień pracy zaczyna się o 7 rano. Karmi zwierzęta, sprawdza ich stan zdrowia i sprząta wybiegi.
Po przerwie śniadaniowej o 9.30 w programie są wycieczki z przewodnikiem lub zajęcia z dzikimi zwierzętami. "Chodzi o podniesienie poziomu poznawczego. Małpy są najbardziej wymagające, podczas gdy żółwie wolą po prostu pływać. Tukany próbują się z nami bawić, ale chcemy tego uniknąć" - relacjonuje Wiedeńczyk. Ostatecznym celem jest rehabilitacja zwierząt w celu ponownego wprowadzenia ich do ich naturalnego środowiska. Gady są łatwiejsze do wypuszczenia z powrotem na wolność Spośród około 3500 zwierząt, które zostały zrehabilitowane w centrum ratunkowym, 1500 zostało już wypuszczonych z powrotem na wolność. "To, czy to się powiedzie, zawsze zależy od gatunku. Jest to prawie niemożliwe w przypadku małp, ale łatwiejsze w przypadku gadów, ponieważ nie budują one relacji z ludźmi" - mówi ekspert.
Po drugim karmieniu i niezbędnych pracach domowych w kwaterach pomocników, Ferkovic kończy dzień. "Jest wystarczająco dużo czasu, aby popływać w rzece, spotkać się z innymi wolontariuszami lub wziąć udział w zajęciach Kichwa, rdzennej ludności".
Wiedeńczyk przyzwyczaił się już do licznych ukąszeń komarów i wyjątkowego krajobrazu dźwiękowego lasu deszczowego. "Odgłosy ptaków, małp i żab są tu zawsze obecne. To naprawdę miłe uczucie, gdy budzisz się rano". 28-latek z pewnością nie chciałby przegapić życia poza utartymi szlakami.










Kommentare
Da dieser Artikel älter als 18 Monate ist, ist zum jetzigen Zeitpunkt kein Kommentieren mehr möglich.
Wir laden Sie ein, bei einer aktuelleren themenrelevanten Story mitzudiskutieren: Themenübersicht.
Bei Fragen können Sie sich gern an das Community-Team per Mail an forum@krone.at wenden.